Po wyjściu z samolotu pierwsze co dało się odczuć to klimat. Z deszczowej i chłodnej jak na listopad Irlandii trafiliśmy do ciepłego Maroka. Pierwsze uśmiechy na twarzy i droga w kierunku kontroli paszportów. Okazało się iż dane nam było czekać na kontrolę około pół godziny. Następnym krokiem był kantor na terenie lotniska gdzie każdy z nas wymienił po jakieś 150 euro na początek co równało się jakieś 1600 dirham.
Wszyscy ogarnięci i zebrani do kupy więc wychodzimy z budynku gdzie wita nas urok dnia codziennego czyli naganiacze i naciągaczce ;) jeden drugiemu ciemnotę próbuje wcisnąć żeby pojechać z nim albo kupić u niego. Pamiętam obok nas jakiś angielski turysta stał i czekał na swojego umówionego kierowce a każdy z taksówkarzy twierdził że on jest tym kierowcą z którym się on umówił , brał jego bagaż i był już w drodze do taryfy...biedny anglik niestety nie mógł się z nimi dogadać a co najgorsze pozbyć się natarczywców. My na szczęście mieliśmy ze sobą Hichama który pochodzi z sąsiedniej Algierii i bez problemu dogaduje się z Marokańczykami tym samym dialektem więc naprawdę niewielu robiło nas w "konia".
Szukaliśmy taksówki dla 6 osób do centrum Agadiru do w miarę schludnego i taniego hotelu. Okazało się iż niema taksówki dla 6 osób i musimy wziąć 2 taryfy w cenie 220 dirham ( mój przyjaciel informował mnie iż zapłacił za taryfę z lotniska do centrum 500 dirham - ale on był jakieś 5 miesięcy wcześniej , bez Hichama i z znajomością angielskiego a niekoniecznie francuskiego ) za każdą a hotel to i tak będzie ten z którym kierowca ma umowę na przywóz turystów. Hotel "Residence Fleurie" ( http://www.residence-fleurie.com ) okazał się całkiem przyzwoity a kierowca natarczywy bo umówione 220 dirham było mu za mało i chodził do każdego z osobna proszą o drobne jakie nam zostały..
Na miejscu w hotelu udało się zejść z ceny 450 MAD na 320 za pokój 2 osobwy ( czyli 160 dirham na głowe ) wliczając w to śniadanie ;). Hotel był bardzo czysty z zapleczem kuchennym i małym balkonikiem z widokiem na basen który znajdował się na tyle. Umówiliśmy się iż każdy weźmie prysznic i spotykamy się za 40 minut na dole aby pójść coś zjeść i zobaczyć miasto.
Duży plus dla recepcji która poleciła restaurację która mieściła się w kierunku plaży ( jakieś 8-10 minut od hotelu ) gdzie zresztą zmierzaliśmy.Restauracja uraczyła nas zimnym piwem Flag oraz przepysznym ale to przepysznym jedzeniem .Cena była znośna jak na standard (****) , od 70 do 150 MAD za posiłek wliczając napoje i napiwek. Na pożegnanie jedyna kobieta która była z nami (moja żona) otrzymała przepiękną różę na pożegnanie .
Najedzeni uderzamy na "podbój" Agadiru . Nasz podbój tylko nas rozczarował gdyż Agadir jest tak naprawdę brzydkim komercyjnym miastem. Całe moje wyobrażenie legło w gruzach kiedy przechadzaliśmy się ulicami. To McDonald`s po lewo , kawałek dalej Irish Pub jeszcze dalej English Pub....gdyby nie moda i uroda tubylców gotów byłbym myśleć iż jestem gdzieś w europie. Na plaży co 200 metrów dochodziły głosy " Mister Haszisz?? Haszisz?? , Opium?? Haszisz?? ". Nic nadzwyczajnego. W drodze powrotnej do hotelu opracowujemy wcześniej ułożony plan aby wstać następnego ranka zjeść śniadanie , odszukać biuro turystyczne i wykupić wycieczkę na "dużą Saharę ". Podczas dyskusji nad jutrzejszym dniem spotykamy 2 młode Irlandki które szukają rozrywki a Irish pub jest pusty. Hicham nie traci okazji na "integrację" i idzie z dziewczynami a my do hotelu wyspać się.
9 Listopad, jest ranek , pukam do drzwi Marka i Hichama aby ich wzbudzić i oświadczyć iż idziemy na śniadanie i spotkamy się na dole przy herbacie aby dokończyć plan i zacząć realizować go, na co Hicham informuje mnie ze za 40 minut będą i wczorajszej nocy spotkał kogoś i ma super plan który nam przedstawi podczas śniadania. Okazało się iż zrobił mały wywiad i dowiedział się od miejscowych jak dotrzeć na saharę i ze lepiej będzie wynająć auto na 2 dni i jechać tam samemu jak płacić agencji podwójnie większe pieniądze za ich usługę. W recepcji automatycznie zadzwonili po jakiegoś gościa z wypożyczalni który przyjechał w przeciągu godziny. Po kilku minutach dyskusji i rozeznaniu się w cenach wynajęliśmy jeepa Nissan Patrola za 7000 MAD na cały tydzień a nie na 2 dni jak było to mówione w pierwszych rozmowach. Na nasz plus firma nie zabrała od nas żadnego depozytu ze względu iż to nasz druh z Algierii brał na siebie auto a nie europejczyk. Umowa podpisana , recepcji podziękowaliśmy , bagaże spakowane i kurs w kierunku Guelmim , miasta zwanego bramą Sahary
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Agadir. Główny ośrodek wypoczynkowy Maroka słynie z najdłuższych plaż w Afryce. Nad zatoką w Agadirze rozciąga się piękna, piaszczysta plaża szeroka prawie na 100 m. Dla plażowiczów i amatorów spacerów po plaży jest ona oczywiście największą atrakcją.
Turystyczna metropolia Maroka usytuowana pomiędzy Saharą i Atlantykiem oferuje przez cały rok słoneczny klimat. Wzdłuż głównych ulic oraz promenady nadmorskiej ciągną się sklepy, dobre restauracje, bary oferujące dania kuchni arabskiej i francuskiej oraz dyskoteki.
http://www.youtube.com/watch?v=W4i-wAGlbqY