......... Ruszyliśmy z Guelmim w stronę mi do tej pory nieznanej. Ziomek ( celowo nie używam ziomka imienia gdyż zwie się tak samo jak nasz druh z Algierii czyli Hicham - nie chce nikogo zmylić używając tego samego imienia w stosunku do 2 osoby ) zaprowadził nas pierw do chaty swojego wuja która leży w oazie pomiędzy palmami i piaskiem. Ugościli nas bardzo serdecznie herbatą i opowiadaniami. Wszystkie budynki były wykonanie z drewna i gliny ( na zewnątrz bardzo gorąco a w środku zimno jak w polskiej piwnicy ).
Po pół godziny picia i palenia ruszyliśmy do wielbłądów które miał tuareg który przyjechał do oazy kilka tygodni prędzej aby sprzedać swoje produkty i kupić mąkę , cukier oraz jakieś zioła i całą reszta która jest niezbędna jemu i jego ludziom na pustyni. Tuareg przywitał nas BARDZO życzliwie. Zaprosił nas do siebie do swojego salonu ( namiot ) na herbatę. Powiedzieliśmy kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Człowiek ten nie wiedział gdzie leży Polska , mało tego bo gdy mu tłumaczyliśmy że polska to kraj na zachód od Rosji to usłyszeliśmy od naszego tłumacza że Tuareg pyta gdzie jest Rosja ;) . Ktoś namalował małą mapkę gdzie zilustrował zarys afryki oraz europy to nikt nie mógł uwierzyć że facet ten nie wie gdzie jest europa - zna on tylko plemiona żyjące i poruszające się po Saharze.
Z wielbłądów także wyszły nici gdyż w tym miejscu tydzień wcześniej po 11 latach spadł deszcz który padał 5 dni z rzędu. Wielbłądy opiły się wody deszczowej i niemożna było ich dosiadać ( wielbłądzica była wtedy w ciąży ).... mówi się trudno - innym razem ;) Gawędziliśmy dalej. W pewnym momencie zaczął wykładać swoje dzieła które ma do handlu . Kilka osób kupiło coś u niego.
Szczerze?? - powiem tak - każdy by coś kupił ale spodziewaliśmy się iż gosciu walnie nam cenę z kosmosu i niegrzecznie będzie odmawiać. Tylko 2 osoby zaryzykowały a całej reszcie opadły szczęki w dol jak facet za srebrna bransoletę zawołał 140 dirham ( dzień wcześniej mark kupił za 700 w tiznit o wiele gorsza i ze tak powiem tandetę z wyglądu ).... Wtedy dopiero głupio było mówić aby wyciągnął to co przed chwilą schował bo nikt nie wiedział że tak tanio..
Długo się zastanawialiśmy czy to czasem nie turystyczna podpucha aczkolwiek żaden turysta bez przewodnika by tam nie trafił , w mieście nie było żadnych turystów a podczas handlu zawołał od nas po 10 kroć niższą cenę tzn niekomercyjną.
Opuściliśmy oazę i ruszyliśmy niestety nie na wydmy a do gorących źródeł - dzieści km od oazy. Gdy tam dotarliśmy to nie było prawie nikogo poza 3ką miejscowych którzy drapali skórę w wodzie ;) a woda sama w sobie miała około 36 - 39 stopni ( zupa ). Po pół godziny zaczęli wypytywać Hicha skąd jesteśmy i skąd wiemy o tym miejscu gdyż nie jesteśmy lokalni a turyści tam raczej nie zaglądają......